A tu pochwalimy się tą gorszą stroną swojego gustu. Co z dóbr kultury Wam się podobało, a większości ludzi nie? Może zacznę
Jestem fanem The Room¹, uznawanego za najgorszy film ever. Oglądałem go już kilka razy, tak samo Disaster Artist, przeczytałem też książkę. Zgadzam się z poglądem niektórych, że to jest “hipnotyzująco złe” - do tego stopnia, że licznik się przekręca i z powrotem jest to dobre.
Z rzeczy mniej kontrowersyjnych, nie kumam na przykład czemu “Transcendencja” zebrała tak względnie niskie oceny na IMDB. Całkiem spoko science fiction, może po prostu zbyt skomplikowane dla typowego widza?
¹ Nie mylić z Room, które dostało Oskara, a w sumie nie wiem za co. :"P
Moim guilty pleasure jest zainteresowanie polską sceną hiphopową, teraz już chyba głównie z sentymentu. W czasach liceum bywałem na koncertach na których przeciętne wykształcenie widowni to niepełne zawodowe, nosiłem szeleszczące zbroje i jeździłem z kolegami BMW E34. To byli czasy ( ° ͜ʖ °)
No, szelesty jeszcze są w szafie 8) Nawet ostatnie kreszowe z lat podstawówki znalazłem xD
I kasety Liroya i Kalibra też leżą gdzieś pogrzebane w pudle.
Moje guilty pleasure: muzyka z japońskich gier na ichniejsze komputery osobiste; zupełnie inna liga niż to co było osiągane na grach konsolowych. Niestety, niektóre ścieżki dźwiękowe trochę jest trudno udostępniać, jako że dosyć istotny procent gier na “komputery dla biznesu” to gry RPG z dużą ilością elementów NSFW