Spróbuję Ci to wyjaśnić tak jak ja to rozumiem - zakładam że pytasz “dlaczego musimy mieć rzeczy wpisane w statucie?”
W momencie kiedy zakładasz stowarzyszenie, tworzysz byt który ma wiele praw takich jak osoba fizyczna, ale osobą fizyczną nie jest. Jednym z nich jest zawieranie umów, w tym handlowych.
W momencie kiedy zawierasz z kimś umowę, jest ona ważna tylko wtedy, gdy nie zaistniały przesłanki żeby ją unieważnić. Przykładowo, umowa zawarta pod wpływem alkoholu może zsotać z tego powodu podważona i podobnie jest z umowami handlowymi, jeśli chodzi o stowarzyszenia.
Kiedy bank podpisuje z Tobą umowę, podejmuje “ryzyko”, bo współuczestniczy w transakcjach i ma na plecach państwo, które od niego oczekuje że pieniądze są pozyskane legalnie. Ten problem można rozwiązać sprawdzając tożsamość osoby ręczącej za koszt, ale jest też kwestia że bank “klepie” transakcje poświadczając potem tą tożsamość tak jakby użycie loginu i hasła na stronie internetowej było równoważne ze sprawdzeniem tożsamości. Jednocześnie stowarzyszenie nie jest jedną konkretną osobą i decyzje ekonomiczne w jego imieniu musi podejmować konkretna osoba - lub kilka.
Teraz tak: skoro to druga strona ponosi ryzyko, że jakaś osoba może nie mieć uprawnień do nawiązywania umów w imieniu spejsu, trzeba dać jej jakieś zapewnienie, że tego ryzyka nie ma i sytuacja jest czysta. W tym celu istnieje KRS - publiczna baza danych, w której można sobie sprawdzić, kto jest w zarządzie stowarzyszenia oraz w jaki sposób zarząd może podejmować te decyzje. Wtedy wiadomo, że - biorąc pod uwagę że mamy obowiązek trzymać KRS na bieżąco - po sprawdzeniu strony KRS i wylegitymowaniu konkretnych osób, transakcja faktycznie jest dozwolona.
Teraz tak: zmienianie statutu jest trudne, powolne i drogie. Inflacja galopuje i lepiej nie będzie, dlatego myśleliśmy o nie wpisywaniu konkretnej kwoty do statutu, tylko zmienianiu tej części uchwałami. Problem w tym, że zwrócono nam uwagę, że wtedy inne podmioty nie będą chciały z nami zawierać umów, bo nie tylko muszą sprawdzić KRS oraz dowód osobisty, ale też jeszcze zobaczyć uchwałę i wziąć na wiarę, że nie została ona zmieniona.
Co do samej kwestii tematu: musimy wybalansować między swobodą rozsądnie wybranego zarządu oraz przeciwdziałaniem ewentualnym nadużyciom i nieporozumieniom. Myślę, że możemy przyjąć, że jeżeli więcej niż jeden członek zarządu jest mocno problematyczny, to sprawa i tak przepadła - przy naszej aktualnej skali nie “stać” nas na większy zarząd. Pozostaje kwestia - jak uregulować sprawczość jednego członka zarządu?
Reguła kciuka to: chcielibyśmy, żeby mógł kupić środki czystości i trochę standardowych rzeczy do spejsu - np. zworki i tym podobne. Większe koszty moim zdaniem i tak powinny być w jakiś sensowny sposób komunikowane. Do tej pory mieliśmy pomysł, żeby ograniczyć miesięczne wydatki na jednego członka, ale w jaki sposób druga strona transakcji miałaby móc to zweryfikować?
W praktyce chyba jedyne co możemy zrobić to ustawić jakiś odpowiednio mały limit na jedną transakcję i wtedy gdyby ktoś chciał wyprowadzić kasę ze spejsu, to czeka go wiele transakcji i to może zniechęcać. I tu jest meritum: biorąc pod uwagę jak dużo zasobów będzie nas kosztować zmienienie statutu, może lepiej od razu dać tu większą kwotę i założyć, że żaden członek zarządu nie będzie się zachowywał nierozsądnie? A może lepiej zrobić to ograniczenie i patrzeć na samodzielne wydatki jak na rzadki przywilej, a sam zarząd “zmusić” do osiągania konsensusu na temat tego, na co wydajemy pieniądze?