Zacznę od tego, że nie chodzi mi absolutnie o to, by kogokolwiek o coś obwiniać czy sprawiać mu w inny sposób przykrość, a raczej o to, by wyciągnąć wnioski na przyszłość. Jak by nie było, cały czas się uczymy funkcjonować razem we wspólnej przestrzeni, jaką jest hs. Nie oczekuję nawet tutaj konkretnej odpowiedzi ani komentarza, rzucam po prostu taki temat dla innych do przemyślenia.
Kiedyś, jeszcze jak mieliśmy stary spejs, doświadczyłem pewnej nieprzyjemnej sytuacji. Było zorganizowane spotkanie nt. – bodajże – nauki Kubernetesa. Zresztą temat jest mało istotny. Spotkanie było online, ale przyjechałem do HS-u z uwagi na brak warunków do uczestnictwa w nim w domu. Zresztą wydawało mi się, że więcej osób zainteresowanych tym spotkaniem pojawi się na miejscu.
Niestety okazało się, że ze spotkania praktycznie nic nie zrozumiałem, i że uczestnictwo w nim było w zasadzie bezcelowe, bo… zebrała się w hsie (bez zapowiedzi) ekipa głośno dyskutująca na akurat kompletnie niezwiązane z Kubernetesem tematy. Ja korzystałem ze słuchawek – jednak przy hałasie jaki miał miejsce w otoczeniu po prostu połowy słów nie byłem w nich w stanie zrozumieć.
No ale to była sytuacja, której może trudno było uniknąć (chyba, że po prostu rozmawiając ciszej…), bo nasza stara lokalizacja była po prostu ciasna i te osoby żeby kompletnie nie przeszkadzać, musiałyby chyba wyjść na zewnątrz.
Co nie zmienia faktu, że była niefajna.
Ostatnio znów byłem uczestnikiem czegoś podobnego – na cyklicznym spotkaniu spejsowym (akurat był to tydzień, w którym spotkanie było nieoficjalne). Z uwagi na to, że to świeży temat – celowo będę unikał wskazywania konkretnych osób (poza sobą samym). Bo tak przeszkadzającym, jak i temu, komu przeszkadzano mógł być dosłownie każdy.
Parę godzin wcześniej umówiliśmy się na słuchanie w trakcie spotkania debaty przedwyborczej. Okazało się potem, że debata była nawet na szczególnie interesujący mnie temat.
Z uwagi na to, że słuchanie debaty było umówione, puściłem ją na głośniki.
I niestety tutaj też znalazły się osoby, które utrudniały i uprzykrzały odsłuch rozmową. Tutaj na szczęście przynajmniej rozmowa nie była aż tak głośna – a kolumny głośnikowe są potężniejsze od słuchawek – więc “przekrzyczeliśmy” spejsowych rozmówców po prostu podkręcając głośność, z jaką odtwarzana była debata. Czasem też podchodziłem bliżej głośnika…
Tutaj przynajmniej dało się debatę odsłuchać i ją zrozumieć, zresztą było to prostsze o tyle, że siłą rzeczy mówiły w niej osoby z dobrą dykcją (dziennikarz radiowy oraz politycy), a do tego w przeciwieństwie do spotkania z Kubernetesa, odsłuch debaty nie wymagał interakcji głosowej. Ale nadal konieczność puszczania jej na bardzo dużą głośność nie była przyjemna i utrudniała zrozumienie, a do tego mogliśmy w ten sposób przeszkadzać sąsiadom (szczególnie, że mieliśmy otwarte okno).
Tutaj zwrócę uwagę, że teraz już przestrzeń w hsie mamy bardzo dużą i nie stanowiło w zasadzie żadnego problemu, jeśli ktoś nie chciał słuchać debaty i nie chciał przeszkadzać osobom jej słuchającym, przemieścić się w inny jej zakamarek lub nawet do innego pomieszczenia (np. hardroom).
I teraz – nie wiem, co na ten temat sądzicie (i tak, jak napisałem wcześniej, nie oczekuję odpowiedzi). Ale czy przeszkadzanie rozmowami komuś, kto słucha – czy to przez słuchawki, czy to przez głośniki – czegoś nadawanego i dziejącego się na żywo (to nie filmik na YT, który można w razie potrzeby cofnąć), nie jest przypadkiem czymś bardzo, ale to bardzo dalekim od “being excellent to each other”?
Szczególnie, że i spotkanie z Kubernetesem, i słuchanie debaty, to były aktywności zapowiedziane wcześniej…
Ale nawet, gdyby ktoś sam sobie czegoś słucha, wypada mieć go na uwadze i starać się przynajmniej rozmawiać po cichu, tak by nie przeszkadzać tej drugiej osobie…